To był moment, na który zarówno przedstawiciele Scandlines, jak i pasażerowie regularnie korzystający z oferty przewoźnika, czekali przez wiele lat. Po wielu latach trudności, które spowodowane były w dużej mierze kłopotami pierwszej stoczni (P+S Werft), która przyjęła zamówienie na nowe statku; po wielu przesunięciach terminów, wreszcie udało się osiągnąć cel.
To dopiero początek rewolucji, jaka będzie miała miejsce na popularnej trasie łączącej Niemcy i Danię. Wprowadzenie nowego promu oznacza, że z linią żegna się prom Prins Joachim. Już w przyszłym tygodniu odpłynie on do Grecji, gdzie będzie obsługiwał połączenia w barwach European Seaways.
Podobny los czeka pływającą wciąż na trasie Rostock-Gedser jednostkę Prins Frederik. Ona także wkrótce zostanie zastąpiona przez nowy prom, czyli statek Copenhagen. Prins Frederik pozostanie jednak we flocie Scandlines. Będzie jednak pełnił funkcję promu zastępczego i w razie konieczności będzie służył na trasie Gedser-Rostock albo Rodby-Puttgarden.
Oba statki – Berlin i siostrzany Copenhagen - to przede wszystkim dużo większa przestrzeń ładunkowa. Każdy z promów będzie mógł zabrać na pokład 96 pojazdów ciężarowych w stosunku do 38, które przyjąć mogą obecnie obsługujące tę trasę jednostki. Alternatywnie pomieści 460 pojazdów osobowych. Możliwe są też oczywiście rozmaite kombinacje. Zwiększy się też liczba miejsc dla pasażerów. W czasie każdego rejsu Scandlines zaoferuje ich 1300, czyli o 300 więcej niż udostępnianych jest obecnie.
PromySkat
Źródło: Scandlines