Natychmiast zareagowało centrum ratownictwa w południowej Norwegii - pomimo złej pogody na Morzu Północnym zostały wysłane śmigłowce ze strażakami oraz wojskowa fregata Helge Instad, która również miała dodatkowy helikopter na wypadek pilnej ewakuacji załogi i transportowanych żołnierzy.
Po wszczęciu alarmu pożarowego, Britannia zmieniła kurs w kierunku portu we Floro aby ugasić pożar na spokojnych wodach oraz ukryć się przed nasilającym się wiatrem. Ogień został zauważony w części dziobowej i na górnym pokładzie. Na tymże pokładzie znajdowały się czołgi, pojazdy opancerzone oraz amunicja do broni strzeleckiej. W trakcie pożaru zapalił się również zbiornik zawierający 7000 litrów paliwa lotniczego, co dodatkowo utrudniło akcję gaśniczą i wydłużyło jej czas. W gaszeniu brała udział duża ilość jednostek wojskowych i cywilnych, które zostały skierowane do akcji ratowniczej. Na szczęście promy tej klasy są przystosowane do przewozu ładunków niebezpiecznych, a przede wszystkim transportów wojskowych, toteż Britannia pomimo poważnych uszkodzeń cały czas była sterowna. Zgodnie z umową ARK, cztery promy armatora DFDS Seaways obsługują przerzuty wojsk NATO w rejonie Morza Północnego i Bałtyckiego.
Ogień udało się całkowicie ugasić dopiero o 08:30 w niedzielę. W tym czasie prom znajdował się w odległości 3,5 mil morskich na południowy zachód od Floro. Później został odholowany do Bergen przez dwie jednostki: PSV Stril Polar i Normand Arctic, gdzie eksperci ocenią uszkodzenia jednostki i ustalą przyczynę pożaru.
PromySkat
źródło CNN