Do incydentu, który zapoczątkował sądową batalię, doszło 23 października 2012 r. Menedżer średniego szczebla z biura rezerwacji przed wypłynięciem katamaranu Max Mols z portu podał kapitanowi niewłaściwą liczbę pasażerów. Zgodnie z zaprezentowaną przez niego informacją, na promie miało się znaleźć 641 pasażerów. W rzeczywistości było ich 760. W związku z tym, że pracownik zaniżył te dane, liczba osób przydzielonych do obsługi rejsu okazała się niewystarczająca. Prawda o poważnym naruszeniu procedur przez menadżera wyszła na jaw po kilku dniach. Armator stawia kwestię bezpieczeństwa pasażerów ponad wynik ekonomicznym firmy, dlatego sprawa liczby pasażerów miała tak emocjonujący przebieg.
„Brak odpowiedniej informacji dla kapitana statku jest kluczowy dla bezpieczeństwa na pokładzie. Doszło do umyślnego podania nieprawdziwych danych, a gdy chodzi o bezpieczeństwo, nie powinno to mieć miejsca, nawet jeśli oznaczałoby to opóźnienie wyjścia statku z portu” – powiedział Søren Jespersen z Mols-Linien.
Przedstawiciele armatora zapewniają, że w podobnej sytuacji wezwanie dodatkowych pracowników niezbędnych do obsługi rejsu zajęłoby ok. 20 minut, jako że wielu z nich mieszka w pobliżu portów.
Zwolniony menadżer domagał się rekompensaty w wysokości 371 tysięcy koron duńskich (równowartość 206 tysięcy złotych).
PromySkat
źródło: Mols Linien