Scrubbery jednak nie są lekiem na całe zło? Dla wielu armatorów instalacja płuczek spalin stała się sposobem na sprostanie nowym regulacjom, które weszły w życie 1 stycznia 2015 r. i nałożyły na właścicieli statków obowiązek ograniczenia emisji związków siarki. Zdaniem niektórych środowisk, zalety scrubberów są przez przedstawicieli branży morskiej po prostu przeceniane.
Krytycznie na temat montażu scrubberów na statkach wypowiedział się ostatnio Leif Miller, który reprezentuje organizację pozarządową NABU (Nature and Biodiversity Conservation Union), zajmującą się ochroną środowiska naturalnego. Stwierdził on wprost, że producenci płuczek spalin oraz firmy, które decydują się na ich montaż na swoich statkach, kierują się wyłącznie rachunkiem ekonomicznym, pomijając całkowicie czynniki ryzyka.
NABU powołuje się na badania, które zostały przeprowadzone przez holenderski instytut CE Delft. Wynika z nich, że do tej pory nie zostały przeprowadzone staranne badania pokazujące, jaki wpływ na środowisko morskie ma instalacja płuczek. Według Millera, wiele rozwiązań stosowanych obecnie przez armatorów, mających pomóc w sprostaniu określonym przez IMO w dyrektywie siarkowej wymogom, nie rozwiązuje problemu. Uważa on, że teraz w wielu wypadkach szkodliwe substancje nie są emitowane wprawdzie do atmosfery, ale zamiast tego trafiają do mórz i oceanów. Przedstawiciele niemieckiej organizacji ekologicznej zwrócili bowiem uwagę, że większość scrubberów, które instalowane są na statkach, pracuje w trybie tzw. otwartej pętli.
„Nasz raport pokazuje, że scrubbery obecnie nie mogą zostać uznane za rozwiązanie ani w kategoriach ekologicznych, ani w kategoriach ekonomicznych” - zaznaczył Leif Miller. „Scrubbery muszą być ponadto wyeliminowane, ponieważ pozwalają armatorom pływać przy wykorzystaniu ciężkich paliw, zamiast zachęcić ich do inwestowania w czystsze paliwa i ekologiczne napędy. Właściciele statków, którzy decydują się na scrubbery, inwestują mnóstwo pieniędzy w niewłaściwą technologię”.
Przepisy zatwierdzone przez Międzynarodową Organizację Morską, które popularnie określane są mianem dyrektywy siarkowej, spowodowały, że 1 stycznia 2015 r. w niektórych strefach (tzw. SECAs – skrót od Sulphur Emission Control Areas) obniżone zostały dopuszczalne limity emisji siarki. Nowe normy nakazują, by w wyznaczonych strefach, które funkcjonują m.in. na Morzu Bałtyckim, Morzu Północnym i Kanale La Manche, emisja związków siarki nie przekraczała 0,1 procent – do końca 2014 r. limit ten wynosił 1 procent.
PromySkat
Źródło: NABU, Ship and Bunker