Aurelia odbywała rejs z Ankony do Splitu. Statek wyszedł z włoskiego portu w środę. W trakcie rejsu na morzu panowały bardzo złe warunki. Jakby tego było mało, jeden z silników utracił moc. W takich okolicznościach jednostka zaczęła dryfować po Adriatyku. Na jej pokładzie znajdowało się 250 pasażerów oraz 92 członków załogi.
W związku z trudną sytuacją w kierunku statku wysłano łodzie, które miały ewakuować pasażerów. Ze względu na coraz cięższe warunki ewakuację ostatecznie zawieszono. Przez cały ten czas mechanicy pokładowi starali się uporać z problemem i uruchomić silnik. W godzinach popołudniowych służby poinformowały o wysłaniu w kierunku statku holowników, ale one także – ze względu na wysokie fale – zostały zawrócone do portu.
W czwartek rano na pomoc wysłano kolejny holownik – tym razem znacznie silniejszą jednostkę. Dotarła ona do promu w godzinach popołudniowych.
„Warunki na morzu są bardzo ciężkie, a fale sięgają 5 metrów. Prom i holownik powinny spotkać się w odległości 3 mil od wysp Kornati albo równolegle do nich w granicach Szybernika i żupanii zadarskiej” - powiedział David Radas, rzecznik chorwackiego Ministerstwa Gospodarki Morskiej, Transportu i Infrastruktury. „Nie mogę jednak powiedzieć, kiedy to się stanie, bo to zależy od warunków panujących na morzu”.
Wczoraj w godzinach wieczornych jedna z pasażerek przyznała, że fale się zmniejszyły, a prom zaczął zmierzać w kierunku portu. „Prom płynie bardzo powoli, ale wszyscy są bardzo cierpliwi” - powiedziała Janja Pazanin.
Jak przyznali świadkowie, wśród osób obecnych na promie najpierw panowała atmosfera paniki. Później sytuacja jednak się uspokoiła. Na szczęście nikt nie został ranny.
W piątek przed południem Aurelia wciąż z niewielką prędkością zmierzała do portu docelowego.
Źródło: Sky News, HRT, The Independent