Jak wyjaśnił przedstawiciel rządu, zaprezentowane założenia podyktowane są nie tylko rosnącą konkurencją na rynku przewozów promowych, ale również przepisami. Chodzi m.in. o obowiązującą od ubiegłego roku dyrektywę siarkową, która nakłada na armatorów obowiązek ograniczenia emisji związków siarki. Najwyższe koszty z tego tytułu ponoszą właściciele starszych, niezmodernizowanych statków.
Gróbarczyk wyjaśnił, że tak znacząca rozbudowa floty to nie sfera marzeń, ale realna perspektywa. Nowe promy – a może ich być nawet dziesięć - miałyby wzbogacić polską flotę już w ciągu 10-15 lat. Nowe jednostki spełniałyby obecne standardy. Minister wspomniał m.in. o możliwości wyposażenia ich w napędy dual-fuel.
„W naszych planach jest budowa 10 promów w okresie 10-15 lat, bo taka jest potrzeba. Musimy wymienić wszystkie promy” - powiedział minister, dodając, że koszt budowy każdego z nich powinien zamknąć się w kwocie 400-500 milionów złotych.
Przypomnijmy, że w czerwcu br. podpisano list intencyjny w sprawie budowy nowych promów dla Polskiej Żeglugi Bałtyckiej. Nowe jednostki miałyby mieć po 224 metry długości i linie ładunkowe o długości 3 tysięcy metrów każdy. Niewykluczone, że byłyby to jednostki typu dual-fuel, co oznacza, że byłyby zasilane zarówno konwencjonalnym paliwem, jak i LNG. Miałyby one zostać wyznaczone do obsługi połączenia Świnoujście-Ystad. Promy miałyby zostać zbudowane w polskich stoczniach. Prace nad ich budową powinny ruszyć już w przyszłym roku.
PromySkat
Źródło: Radio Szczecin