Przedstawiciele DFDS przyznali, że z uwagą przyglądają się obecnym regulacjom. Niewykluczona jest zmiana polityki związanej z transportem zwierząt. To konsekwencja skargi złożonej przez jedną z pasażerek, która odbywała rejs pomiędzy Dover a Dunkierką. Kobieta podróżowała z psem, który nie przeżył przeprawy. Według jej opinii, to efekt stosowanego przez przewoźnika regulaminu, który zabrania przewozu zwierząt poza obrębem własnego pojazdu.
Kobieta twierdzi, że zwierzę padło z powodu przegrzania, mimo że zastosowała się do wskazówek przewoźnika, nakazujących zostawienie uchylonego okna w samochodzie, a także zabezpieczenia zapasów wody dla pupila. Jak wyjaśniła, choć tego dnia temperatura panująca na zewnątrz była znośna, w jej pojeździe szybko zrobiło się bardzo gorąco. Dodatkowo poskarżyła się, że załoga statku nie zgodziła się na doglądanie psiaka.
Zrozpaczona pasażerka po śmierci czworonoga przygotowała petycję, w której domaga się zmiany obowiązujących na pokładach promów przepisów. Do tej pory podpisało się pod nią ponad 33 tysiące osób.
DFDS przyznało, że ma na uwadze wniosek swojej pasażerki i z uwagą przygląda się stosowanej w tym zakresie polityce.
„Bardzo nam przykro z powodu straty poniesionej przez panią Hall podczas rodzinnej podróży na trasie Dover-Dunkierka” - powiedział Jo Kendall z DFDS. „Nasze wstępne dochodzenie wykazało, że pojazd był zaparkowany właściwie w dobrze wentylowanym miejscu z uchylonym oknem i z włączonym nawiewem powietrza, zgodnie z naszymi zasadami dotyczącymi przewozu zwierząt”.
Przedstawiciele DFDS dodali, że dokładnie analizują wrześniowy wypadek i z całej sytuacji zamierzają wyciągnąć wnioski, aby zapobiec tego typu zdarzeniom w przyszłości.
Duński armator nie jest jedynym, który na krótkich trasach nakazuje przewożenie zwierząt w pojazdach. Podobnie jest też w P&O Ferries. Dopiero podczas dłuższych przepraw odstępuje się od tej reguły.
PromySkat
Źródło: Kent Online