W uroczystości, która miała miejsce we wtorek, uczestniczyło 150 gości, wśród nich: politycy, dziennikarze, przedstawiciele środowisk biznesowych oraz udziałowcy.
„Zdecydowanie warto było czekać i cieszę się, że Scandlines wykazało się taka determinacją, mimo historii jednostki Berlin i jej siostrzanego statku” - powiedziała Ines Rehberg, która została matką chrzestną.
Problemy, do których odwołała się Ines Rehberg, dotyczą całej sagi związanej z zamówieniem nowych promów dla niemieckiego armatora. Przypomnijmy, że przewoźnik odkupił statki Berlin i Copenhagen w 2014 r. roku od P+S Werften. Scandlines zamówiło wprawdzie dwa nowe promy już w 2010 r. Ich budową miała zająć się właśnie stocznia P+S Werft, która jednak w 2012 r. popadła w poważne problemy finansowe. Po odkupieniu niedokończonych statków prace prowadzone były od 2014 roku w duńskiej stoczni Fayard. W ich trakcie każda jednostka została mocno „odchudzona”. Z każdego statku usunięto ok. 2 tysiące ton elementów, zastępując je ultralekkimi materiałami. Termin wejścia nowych promów na trasę był wielokrotnie przekładany.
Dyrektor Scandlines porównał podczas uroczystości cały proces związany z zamówieniem i oczekiwaniem na nowe statki do wyboistej drogi, która na szczęście dobiegła już szczęśliwego końca. Søren Poulsgaard Jensen przypomniał również, że dzięki uruchomieniu dwóch nowych promów Scandlines stanie się właścicielem największej na świecie floty nowoczesnych promów hybrydowych.
Inwestycja w każdy z nowych promów kosztowała przewoźnika ok. 140 milionów euro. W tej chwili trwają już ostatnie przygotowania do operacyjnego uruchomienia statku Berlin. W ciągu najbliższych miesięcy dołączy do niego jednostka Copenhagen.
Photo Claus Lillevang
PromySkat
Źródło: Scandlines