O tym, że 6 listopada 2018 r. prom Stena Line oraz należący do Royal Navy okręt podwodny z napędem jądrowym znalazły się niedużej odległości, potwierdzili zarówno przedstawiciele marynarki wojennej, jak i rzecznik Stena Line. Badaniem sprawy zajmuje się zaś brytyjska komisja MAIB (skrót od: Marine Accident Investigation Branch).
Wiadomo, że w rejonie, w którym doszło do incydentu, znajdowało się w tamtym czasie dziesięć okrętów podwodnych z napędem atomowym - cztery z nich wyposażone były w pociski balistyczne woda-ziemia Trident. Nie ujawniono jednak, która z jednostek uczestniczyła w zdarzeniu. Wiadomo tylko, że znalazła się ona zbyt blisko promu, który w tym czasie wykonywał kurs z Cairnryan do Belfastu.
„Przeprowadziliśmy już wstępną ocenę dowodów w sprawie, a główny inspektor z komisji wypadków morskich zdecydował o otwarciu dochodzenia dotyczącego naruszenia kwestii bezpieczeństwa” - powiedział rzecznik MAIB, dodając, że postępowanie prowadzone jest przy pełnej współpracy z Royal Navy.
Rzecznik Stena Line potwierdził, że wspomniana sytuacja zaistniała, ale równocześnie zaznaczył, że ani przez chwilę statek oraz znajdujący się na nim pasażerowie oraz załoga nie znaleźli się w bezpośrednim niebezpieczeństwie. Podkreślono, że Stena Line będzie w pełni współpracować z organem prowadzącym dochodzenie, by w pełni wyjaśnić wszystkie szczegóły zajścia.
Przedstawiciele Marine Accident Investigation Branch wyjaśnili, że okręt podwodny, który niebezpiecznie zbliżył się do promu, znajdował się na głębokości peryskopowej. Jest to głębokość zanurzenia, przy której istnieje możliwość obserwowania otoczenia przy pomocy peryskopu. Może to oznaczać, że należąca do marynarki jednostka znajdowała się na głębokości kilku metrów.
Prom Stena Superfast VII został zbudowany w 2001 r. Jednostka może przyjąć na pokład 1300 pasażerów i dysponuje linią ładunkową o długości 1920 metrów. Statek może zabrać na pokład 660 pojazdów osobowych.
Źródło: BBC, itv.com