Choć pasażerowie są w większości zadowoleni z floty, jaką dysponuje nowy gracz oraz jakości podróżowania promami Bornholmslinjen (pod taką marką Molslinjen zaproponował połączenia z wyspą), to wiele osób podniosło głos niezadowolenia z powodu poziomu zaproponowanych cen. Jak twierdzą klienci, w niektórych przypadkach okazał się on bardzo wyraźny. Wyższe koszty spowodowane są w dużej mierze dodatkowymi opłatami, które trzeba ponieść w niektórych sytuacjach. Sprawą zainteresowali się już lokalni politycy.
Szczególne oburzenie wywołała wprowadzona przez przewoźnika dodatkowa opłata w wysokości 100 koron duńskich (DKK) (ok. 60 złotych), która pobierana jest, gdy bilet na prom kupowany jest w terminalu albo telefonicznie.
„To właściwie oznacza w niektórych przypadkach podwojenie ceny biletów” - powiedział Peter Juel Jensen, działający na Bornholmie polityk. „Dla klientów nie ma znaczenia, czy ma to postać opłaty za przejazd czy dodatkowej opłaty”.
Peter Juel Jensen martwi się też wzrostem cen przewozu towarów. Wskazał on przykład firmy, która po zmianie przewoźnika, zamiast 1344 DKK, zmuszona jest do zapłacenia 8616 DKK za przewóz sporej partii towarów.
Jensen obiecał już przedsięwziąć odpowiednie kroki, gdy chodzi o kwestię opłat. O problemie zamierza porozmawiać z ministrem transportu.
Koncesję na obsługę połączeń na Bornholm firma Molslinjen wygrała w maju 2016 r. Duński przewoźnik zwyciężył m.in. dzięki propozycji obniżenia średniej ceny najpopularniejszego biletu o 51,15 procent. W ten sposób jego oferta okazała się lepsza niż ta zaprezentowana przez Bornholmer Færgen, który obsługiwał połączenia na Bornholm do końca sierpnia br.
PromySkat
Źródło: DR News
